KermitOZ, dobrze gada :mrgreen: . Dać mu (ustawa o wychowaniu w trzeźwości) :mrgreen: .
Ostatnio zostałem zastrzelony argumentem, że takie zasuwanie do pracy jest dobre od czasu do czasu, bo niby żeby robić to codziennie to już trzeba być prawie sportowcem :mrgreen:
hock: :mrgreen: . I broń Boże nie więcej niż 5-6 - maksymalnie 10 (dla bardziej wysportowanych) - km w jedną stronę, bo dla nie-sportowca to przegięcie.
Tak potem zachodziłem w głowę - biorąc pod uwagę moje dzienne dystanse po mieście - skoro ja robię prawie za hardkora w odczuciu przeciętnego niezroweryzowanego (a ja to ten, którego zwykle gdzieś w ogonie ustawek trzeba szukać :mrgreen: ), to kim są prawdziwe hardkory z RL :-P ?
Po prostu słynne polskie "niedasię" i tuzin argumentów na poparcie, nieważne że w sporej części po prostu durnych.
Kiedyś próbowałem tłumaczyć dlaczego używam roweru do wożenia się po Lublinie (jakieś dokumenty trzeba zawieźć/odebrać od tłumacza, śmignąć z czymś do biura rachunkowego itp, itd - tego typu rzeczy) zamiast wykazać się odrobiną godności i kupić jakieś auto... ale teraz mówię tylko, że samochodem by mi się nie opłacało.
Po usłyszeniu takiej odpowiedzi spora rzesza osób mi współczuje losu zmuszonego okolicznościami do pedałowania :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: .