Nam się udało znaleźć prawdziwego polskiego kebab (chyb że "specjaliści" po zapleczach szykowali barana) w drodze powrotnej. Miło znaleźć oscypka w plecaku po 2 dniach, przepyszne były. Co do godzin śniadaniowych to faktycznie były dobre dla tych którzy po obiedzie leżakowali niczym w przedszkolu po zupie mlecznej ( podobno na starość człowiek dziecinnieje).
Dzięki dla Artura za magiczne tabletki - prawdopodobnie bym wcale nie ubabrał roweru bez nich i zapoznanie z przedwojenną muzyką, dla Maćka i Weroniki za to że zawsze można liczyć na ich wczesny przyjazd, dla Janka za wprowadzanie pozytywnej energii, dla Rada i Heni za gościnę w przestronnych salonach i tarasach, dla Arka za mini koncert 2giego dnia na zakończenie biesiady (Ci od owsianki i drzemek niech żałują), dla Joziego za to ze to nie mnie chcieli zatrzymać na "granicy", Judassowi Patkosowi Wojtkowi 73 za wspólne sympatyczne wydłużenie trasy na Turbacz, Irkowi za to że nie byłem ostatni na podjazdach, Małgorzacie za to że nie byłem ostatni na zjazdach i wena mi się skończył wiec ii dla marioxsa za to całe zamieszanie.
"Abstynencja jest dobra, ale powinna być praktykowana z umiarem"