2010-05-31 Dzień 3 -
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=roxnazmwossilyoq
Siła – Bartąg – Klewki – Patryki – Prejłowo – Giławy – Targowo – Zalesie – Rybno – Grabowo – Karwie - Mrągowo : Czas jazdy 4:40
- Długość: 93,95 km
- Całkowite wzniesienie terenu: 424 m
Nasze obawy się sprawdziły pogoda tego dnia nie dopisała, cały dzień padał deszcz. Podczas oczekiwania na rozpogodzenie przychodziły różne pomysły na ubiór i zabezpieczenie przed deszczem. Szymek Holden i Guzi wpadli na pomysł aby wykorzystać butelki po wodzie zamiast je wyrzucać, po odpowiednim docięciu powstały z nich ochraniacze na buty oraz wywietrzniki pod rękawy do kurtek przeciwdeszczowych. Nowatorskie rozwiązania sprawdziły się w drodze dzięki temu buty były suche.
Po długim oczekiwaniu na rozpogodzenie postanowiliśmy ruszyć w drogę było już dość późno dochodziła 15. Jazda tego dnia nie sprawiała wiele przyjemności cały czas kropił przelotny deszcz. Trasa wiodła bocznymi drogami przez liczne wsie między Siła a Mrągowem, niewiele było do zwiedzania poza ewentualnymi kościołami i kapliczkami.
W drodze padł zakład o to, że Szymek nie podjedzie pod trawiastą śliską od deszczu górę, podjął to wyzwanie bez chwili zastanowienia, już na samym początku podjazdu spadł mu łańcuch. Sakwy jako dodatkowe obciążenie utrudniały mocno podjazd, zwłaszcza te zamocowane na przednim widelcu. Zabrakło dosłownie kilku metrów, gdyby nie deszcz na pewno by podjechał bez najmniejszego problemu pod tą górkę.
Było już dość późno a my nadal nie byliśmy w połowie drogi, Sylwii dokuczało kolano kilka dni przed wyjazdem nabawiła się kontuzji. Sam również miałem problemy z prawym mięśniem udowym dzień wcześniej trochę poszarżowałem za bardzo na podjazdach. Na jednym z postoi postanowiliśmy wspólnie, że się rozłączymy i pojedziemy szybciej aby znaleźć miejsce noclegowe zanim będzie zbyt ciemno.
Po dojechaniu do Mrągowa i zrobieniu zakupów zaczęliśmy szukać miejsca na rozbicie namiotów, kierowniczka jednego z ośrodków wypoczynkowych wskazała nam zaciszną zatoczkę. Dotarcie do niej było dość uciążliwe, przemoczyliśmy kompletnie buty przedzierając się przez trawiaste zbocze nad brzeg jeziora. Padający tego dnia deszcz utrudniał dość mocno rozbicie namiotów.
Sylwia dotarła do nas po około 30 minutach, jestem pełen podziwu dla Niej, pewnie nie dał bym rady na Jej miejscu.
Pogoda wcale nie zapowiadała się lepsza, z perspektywą jazdy kolejnego dnia w deszczu i przemoczonymi ubraniami poszliśmy spać.