Pamiętam przypadek sprzed dwóch, czy trzech lat, kiedy to na skrzyżowaniu Lipowa-Racławickie-Krak.Przedmieście padła sygnalizacja w godzinach szczytu. Zrobił się z tego jeden wielki cyrk, z autobusem w środku, który nie miał jak opuścić skrzyżowania, jako że ze wszystkich trzech stron chyba wszyscy postawili sobie za punkt honoru wepchnąć się na to skrzyżowanie. Między innymi stąd moje wrażenie, że takie eksperymenty niekoniecznie muszą się sprawdzić w Polsce.
Z drugiej strony, być może, dużo zależałoby od tego w jakim miejscu - o jakim natężeniu ruchu, konstrukcja skrzyżowania itd - zlikwidowano by sygnalizację i oznaczenia.
Edycja:
mariox napisał(a):A tu jeszcze inne rozwiązanie związane z organizacją ruchu w mieście
A to akurat przemawia do mnie :-) . Tyle że przy zaproponowaniu takich rozwiązań w naszym pięknym kraju istnieje ryzyko, że podniesie się płacz, że stawia się nowe ograniczenia, że nie po to ludzie kupowali samochody, żeby poruszać się w tempie roweru.