Zauważcie, że informację o lubelskiej MK zaczynają pojawiać się w mediach i to już nie tylko typu MMLublin. Jeżdżenie bez światełek to zatem świetny sposób na kreowanie negatywnego wizerunku rowerzysty w tym mieście, jako nieoświetlonego batmana. Kiedy ktoś czepia się braku kamizelek, kasków, OC, czy spadochronów ;-) możemy mu kazać spadać na drzewo, bo polskie prawo nie wymaga posiadania tychże. Ale do posiadania światełek jesteśmy zobligowani. I mam wrażenie, że prędzej czy później ktoś nam to wytknie - choćby jakiś młody gniewny tzw dziennikarz obywatelski, których jakoś ostatnio na niektórych portalach się namnożyło.
Oczywiście można potem ripostować: "kierowcy samochodów to to, to i tamto, a piesi siamto, więc co się nas akurat czepiacie?"
.
Uczestnicząc w MK coś zdaje się też coś sugerujemy (choćby to, żeby co niektórzy pamiętali o naszym istnieniu w ruchu ulicznym). Przypominamy, że wspólnie z posiadaczami silników mamy prawo korzystać z tych samych ulic. Tylko jak to wygląda, kiedy niektórzy z nas robią to na pojazdach nie spełniającymi określonych norm?