Ładnych parę lat temu widziałem masę krytyczną w Monachium. Chmara rowerzystów, trudno powiedzieć jak liczna, ale na oko przewyższająca tę warszawską co najmniej dwukrotnie. Ludziska jechali całą pięciopasmową jezdnią skutecznie blokując centrum bądź co bądź sporego miasta. Rozmawiałem ze znajomymi Niemcami nie-rowerzystami na ten temat - jakoś nikt nie był zirytowany z tego powodu. Są świadomi, że raz w miesiącu grupa ludzi chce się przejechać ulicami miasta, więc cierpliwie to znoszą, bo jak sami twierdzą nie dzieje się to zbyt często, więc raz na jakiś czas są w stanie to wytrzymać i poczekać, aż przejadą. I jakoś nikt nie wnikał w to, czy to słuszne, czy nie, czy powinni jeździć czy nie powinni. Chcą się raz na miesiąc przejechać - niech jadą, w końcu mają do tego prawo. Nikt nie pomstował, nikt nie wymyślał. Szacunek do drugiego człowieka nakazywał im tolerować takie zjawisko bez zadawania pytań i dopatrywania się jakiejkolwiek ideologii.
Ja uważam, że jeśli raz na miesiąc przez miasto przetoczy się kilkaset, czy nawet kilka tysięcy osób na rowerach to nie jest to aż taka tragedia (nie oszukujmy się, trzeba mieć cholernego pecha, żeby trafiać na masę miesiąc w miesiąc). A jeśli to tak rzadkie zjawisko to nie sądzę, żeby to rozpatrywać jako zagrożenie dla ruchu drogowego i jego płynności, gdyż czas przejazdu to godziny poza szczytem, nawet w Wawie (chyba, że tzw. "Słoiki" jadące na weekend do domu musza stać w korkach i to oni się irytują :mrgreen
.
Osobiście bywam na masie dość nieregularnie i traktuję ją jako zjawisko o charakterze towarzyskim
.
Parę miesięcy temu wracałem z Zamościa. W okolicach Piask musiałem się zatrzymać, gdyż ślub brał jakiś kierowca Tira. Na wesele byli zaproszeni chyba sami koledzy z branży, gdyż orszak weselny składał się z ok. 100 ciągników siodłowych. Droga była zablokowana na ładnych parę minut, a chłopaki jechali i jechali.... I co? Przejechali i pojechali. A ja postałem i też pojechałem dalej.
Jakoś nie przyszło mi do głowy wymyślać kierowcom torów, że raz na jakiś czas blokują drogi
.
Facet piszący ten artykuł musiał chyba tak samo jak Pani Redaktor lubelskiej GW wyrobić swoją normę, a nie miał jakiegoś lepszego pomysłu.