Pielgrzymka to takie wydarzenie, które łączy dwa elementy: droga i cel. I nie chodzi o to, że poruszamy się z punktu A do punktu B z określoną prędkościa w okreslonym czasie. Cel nadaje sens drodze, temu trudowi pokonywania własnych słabosci czasami nawet okupionych omdleniami na podjeździe jak to miało też miejsce drugiego dnia. W drodze towarzyszy nam drugi człowiek, które pomoże, podepchnie,, czasami podciągnie, wesprze dobrym słowem czy rozbawi jakąś śmieszną historią. W drodze towarzyszy nam cel, może tylko myśl, że chcę dojechać, ofiarować różne swoje trudne sprawy Temu, dla którego podjęliśmy ten trud. I nie ważne ile w tym naszym rowerowym pielgrzymowaniu było zwykłej chęci turystycznego pokonania trasy, a ile duchowego wymiaru. W kazdym z nas działo się to indywidualnie. I był to błogosławiony czas. Ale ktoś może powiedzieć, że był to po prostu dobry czas. Bo te dwa słowa tak bardzo się przenikają. W rozumieniu tego pielgrzymowania pomagali nam nasi księża: Paweł, Damian, Dominik i jeszcze jeden Paweł z silną grupą lubartowską. Bo była codzienna Msza św i wieczorna konferencja. Były wspólne posiłki, śpiewanie połączone z gimnastyką, dużo rozmów i takich zwykłych pogaduch o tym i owym. A ci którzy zachowali więcej sił rozegrali nawet mecz piłki nożnej. Wypadałoby teraz rozpocząć podziękowania. Ale zawsze jest wtedy niebezpieczeństwo, że kogoś możemy pominąć. Na jednej z konferencji (chyba Paweł, a może Dominik) zaproponował abyś powiedzieli sobie, przynajmniej tym, którzy w kręgu byli najbliżej; „Dobrze, że jesteś” I ja chciałbym teraz tak właśnie powiedzieć: Dobrze, że jesteś, że byłaś, że byłeś. Że razem tworzyliśmy tę wspólnotę DROGI i CELU.