Pewnie zaraz mnie zlinczujecie, ale...
Z własnego doświadczenia wnioskuję, że pieszy na ścieżce rowerowej to nie zawsze jest działanie w pełni świadome i umyślne. Mi kilka razy zdarzyło się, że szłam zamyślona, a nagle łapałam się na tym, że idę własnie po ścieżce. Co prawda od razu przeskakiwałam na "swój" kawałek, ale... Na swoje usprawiedliwienie dodam, że i tak żaden rower nie jechał i żadnym bluzgiem jeszcze nie oberwałam ;-)
Oczywiście to inna sytuacja niż kilkupokoleniowa rodzina waląca całą szerokością chodnika i ścieżki nad Zalew. Albo piesek biegnący na całej długości rozciągniętej smyczy. To już jest ludzka głupota i z tym trzeba walczyć, jednak pragnę zwrócić uwagę, że każda sytuacja jest inna, nie można generalizować i stosować zaproponowanych tu przez Velo skrajnych rozwiązań.
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata