No właśnie. Jak wylądowalismy w Kaziku parę minut po 11 stwierdziliśmy, że nie ma co kombinować z pociągiem. A mieliśmy wtedy jeszcze wysokie morale :-D , który spadało wraz ze zbliżaniem się do Lublina, ale już nie było odwrotu :-P
Dzięki Krzychu za mocne pociągnięcia, szczególnie w drodze powrotnej, a mordewind był momentami konkretny :-x Teren okazał się całkiem znośny i dało się płynnie jechać. Krzycho walczył z każdym podjazdem, ja na dwóch się poddałem (małe usprawiedliwienie, nie wchodziła mi moja 34 :-( ) U mnie dtd 129,3km. Nasza trasa wyglądała tak (z odtworzenia)
http://ridewithgps.com/routes/6347018
Zdjęcia jeszcze chwilkę. Aha, do Wojciechowa towarzyszył nam Tomek, ale odpadł ;-) i wrócił do Lublina.