Od dłuższego czasu posiadam rower składany.
O taki. Ma 20 calowe koła. Po złożeniu ma wymiary 30 x 80 x 66 cm (wg polskiego dystrybutora, dla modelu 2011). Kupiłem go po to, by nie musieć zostawiać roweru nigdzie. Jeżdżę nim do pracy, gdzie stawiam go w biurze, obok biurka. Do marketów lubelskich wchodzę wprowadzając go w koszyku, niekiedy po prostu go wnoszę. Wchodzę z nim do wielu biur i innych miejsc. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby zabroniono mi wejść z tym rowerem gdziekolwiek. Do dzisiaj.
Dziś, około godziny 18.00, wszedłem do "Centrum Handlowego Lublin Plaza", wejściem "z tyłu", od ul. Grottgera. Rower, złożony, trzymałem w ręce. Po chwili od mojego wejścia podszedł do mnie pan z "ochrony" i oznajmił, że z rowerem wejść nie mogę. Po krótkiej wymianie zdań w celu ustalenia, dlaczego, poprosiłem o rozmowę z kierownikiem zmiany. Pani, która przyszła, oznajmiła mi to samo, powołując się na "Regulamin" centrum. Zapytana, czy mogę zobaczyć ów regulamin, powiedziała, że jest na stronie (sprawdziłem przed chwilą - nie prawda. nie ma go tam) oraz do wglądu w dyrekcji obiektu, od 9.00 do 17.00 (chyba jutro się przejdę, żeby go przeczytać). Pani próbowała co prawda zaproponować zostawienie roweru w szatni, na co nie chciałem się zgodzić, bo szatnia jest płatna, a ja chciałem tylko pójść do kina, żeby sprawdzić dostępność seansów (chwila). Po chwili jednak pojawiła się pani będąca kimś jeszcze wyżej postawionym w obsługującym Plazę firmie "ochroniarskiej" "IMPEL", która stanowczo stwierdziła, że roweru nie mogę wnieść, nie mogę zostawić w szatni i mam wyjść z nim ze sklepu. Zapytana, dlaczego nie mogę, powołała się na regulamin, który "zabrania wprowadzania rowerów". Kiedy powiedziałem, że go nie wprowadzam, ale wnoszę, pani powiedziała, że regulamin zabrania również wnoszenia rowerów. Kiedy powiedziałem, że chcę jednak wejść, pani stwierdziła, że wezwie Policję. Poprosiłem więc o to. Pani oddaliła się, zostawiając mnie z panią kierownik zmiany. Po dłuższej chwili i rozmowie, w której pozytywnie już nastawiona pani kierownik chciała "na własną odpowiedzialność" zezwolić mi na przejście z rowerem na chwilę do kina, zapytałem "Co z tą Policją". Po sprawdzeniu przez radio okazało się, że - a jakże - jeszcze nie wezwana, ale mogę przejść do "BMS" (pokój "ochrony" czy coś takiego) w celu zaczekania na ich przyjazd. Zdecydowałem się na to. Kiedy przyszedłem pod drzwi owego pokoju zostałem poinformowany, że do przyjazdu Policji zostanę "ujęty i zatrzymany w pokoju zatrzymań" i oczywiście nie otrzymałem informacji o podstawie, na jakiej państwo "ochroniarze" chcą to uczynić. Początkowo powiedziałem, że nie wejdę tam, ale po chwili stwierdziłem, że OK, mogę wejść, ale chciałbym w oczekiwaniu na stróżów prawa poczytać wspominany regulamin Plazy. Odmówiono mi dostępu do niego, wyjaśniając, że do wglądu jest w dyrekcji. W międzyczasie sprawdziłem jeszcze, że na drzwiach, którymi wszedłem znajdują się znaki z przekreślonymi: aparatem fot., psem, łyżworolką oraz, o ile dobrze pamiętam lodem. Roweru tam nie było.
Kiedy, rozmawiając z "ochroną" prosiłem o wezwanie Policji, okazało się, że chyba nie są do tego zbyt skorzy. Uznałem więc, że opuszczę sklep. Stwierdziłem, że napiszę skargę na zachowanie pani "przełożonej", której stanowiska służbowego nie znam (poza tym, że słyszałem, że to "dziewczyna w monitoringu"), które było skandalicznie nieprofesjonalne i niekulturalne. Pani była niemiła, wchodziła mi w słowo, kiedy mówiłem, odwróciła się na pięcie i odeszła. Tutaj spotkałem się z odmową podania imienia i nazwiska (pani powołała się na "ochronę danych osobowych" :>) oraz z odmową podania stanowiska służbowego. Identyfikator wiszący na "smyczy" pani szybko zakryła dłonią, abym nie mógł przeczytać jej danych. Zapisałem sobie więc godzinę zdarzenia i zapamiętałem wygląd osób, z którymi rozmawiałem oraz ich stanowiska, których nazwami operowali sami, rozmawiając ze mną i między sobą. Jutro wybieram się do dyrekcji CH Plaza w celu przejrzenia regulaminu i złożenia skargi na piśmie. Zamierzam też napisać pismo do zarządcy CH Plaza z żądaniem umożliwienia wnoszenia na teren obiektu rowerów składanych (nadmienię tutaj, że można na teren tegoż przybytku wjeżdżać z wózkami dziecięcymi, inwalidzkimi itp., nie zabrania się również wnoszenia bagaży jak np. walizki podróżne) bądź jasnego określenia w regulaminie, że obowiązuje zakaz wnoszenia takowych (nie wprowadzania, a wnoszenia).
Wiem, że w Lublinie oprócz mnie są przynajmniej dwie osoby posiadające składaki Dahona, ale na co dzień widuję też innych ludzi, jeżdżących na rowerach składanych typu Wigry 3. Niech niniejszy post będzie dla tych wszystkich ludzi informacją, że do Plazy lepiej się z rowerem nie wybierać, jeśli nie mamy zamka. Ja zamka do swojego składaka nie wożę, bo ideą posiadania tego roweru jest nie zostawianie go nigdzie, ale wnoszenie wszędzie. Chociaż, jeśli chodzi o mój rower i Plazę, kilka razy z nim już tam wchodziłem, ale widocznie na zmianie był ktoś inny albo operatorzy monitoringu mnie zwyczajnie nie zauważyli na obrazie ze swoich kamer.
Nadmienię, że w całym "cywilizowanym świecie" rowery tego typu są dopuszczone do wnoszenia do biurowców, hoteli oraz wszelkich środków komunikacji, również w godzinach szczytu. Temu zawdzięczają swoją popularność w zatłoczonych stolicach krajów Europy zachodniej czy dużych miastach w USA i nie tylko.
Dodam jeszcze, że mój post celowo w miarę szczegółowo opisuje aroganckie zachowanie pracowników "ochrony" Plazy. Po co? Chcę bowiem, aby wszyscy wiedzieli, jakie tam jest podejście do Klienta, który przecież tak naprawdę (pośrednio) zatrudnia wszystkich ludzi pracujących tam. Nie namawiam do bojkotowania Plazy, bo jak na razie w Lublinie nie ma drugiego kina o takim standardzie, jakie jest u nich. Jeśli jednak będzie już drugie kino... Pewnie dalej będę chodził do Plazy, bo mam tam po drodze. Ale już bez roweru.