Cytat: Naruszenie prawa o zgromadzeniach w Dzień Ziemi - dylematy komunikacji miejskiej
Dostałem zadziwiający list od komisariatu policji z szóstej dzielnicy. Wzywają mnie jako świadka wykroczenia (naruszenie prawa do zgromadzeń) popełnionego 22 kwietnia 2008 (Dzień Ziemi).
Próbuję przypomnieć sobie o jakie zgromadzenie może to chodzić, ale mi jakoś to nie wychodzi choć jedna ciekawa rzecz miała miejsce w czasie tegorocznego Dnia Ziemi.
Zatrzymał mnie samochód policyjny na ulicy Andrássy, ja na rowerze, on z włączonym kogutem. Pytam, czemu legitymują rowerzystę na ulicy w Dzień Ziemi a oni, że to tylko normalne kontrola dokumentów. Pytają, czy gdzieś tu mieszkam, ja, że nie, tylko tędy przejeżdzam. Na to oni pytają w jakim celu “tak sobie” jadę na rowerze, na to ja, że nie “tak sobie” ale po prostu “jadę” na rowerze, to znaczy poruszam się po mieście. Potem pytają czy mam coś wspólnego z tymi tam rowerzystami, którzy jeżdzą po okolicy. Mówię, że nic, nie znam ich, oni też z pewnością po prostu poruszają się po mieście.
Wydaje mi się, że te dwa zdarzenia, wylegitymowanie mnie oraz wykroczenie, jakoś się łączą. Pojęcia nie mam czego policja chce się ode mnie dowiedzieć, ale przygotowałem sobie z góry parę pytań.
*
Ilu kierowców w trakcie kontroli dokumentów policjant pyta w jakim celu jadą?
*
Ile kierowców policjant pyta czy tu mieszkają czy też akurat tędy przejeżdzają?
*
Ilu kierowców stojących w korku policjant pyta czy mają coś wspólnego z samochodami stojącymi przed i za nimi?
*
Ile spraw w sprawie naruszenia prawa do zgromadzeń wszczyna policja wobec stojących razem w korku kierowców?
Moim zdaniem trzeba szybko zmienić sposób myślenia!
Nie do przyjęcia jest, że policja uważa rower za narzędzie rekreacji a nie komunikacji i to w dodatku nawet w Dzień Ziemi. Nie do przyjęcia jest, że jeśli jadę na rowerze wśród samochodów to oczywiście ja jestem “winien” bo jestem “przeszkodą w ruchu”. Przecież:
*
Ruch uliczny: jest ruch sanmochodów, ruch rowerów, itd., to słowo samo w sobie oznacza wspólny ruch tych pojazdów
*
“Przeszkoda w ruchu”: każdy, kto bierze w ruchu jednocześnie przeszkadza w nim gdy uczestników ruchu jest wielu.
*
Rower przeszkadza bo jest bezbronny, bardziej trzeba na niego uważać, zwykle jedzie z prędkością zaledwie 20-40 km/h (a nie do 40-50km/h, więcej i tak, prawda, nie wolno w mieście)
*
Auto też przeszkadza bo jest od roweru dużo większe, gorzej manewruje, śmierdzi, jest głośne, zajmuje cały pas ruchu, w dodatku albo szybko jedzie i jest wtedy niebezpieczne albo wolno i powoduje korek.
Mamy zamęt co do podstawowych pojęć. Pemieszane są proporcje i relatywna waga rzeczy. Kiedy mówimy o korku spowodowanym przez rowerzystów przez dzień czy dwa to zapominamy, że korki spowodowane przez samochody wypełniają pozostałe 364 dni w roku. Kiedy sześciu rowerzystów w dwóch rzędach jedzie obok siebie to naruszają przepisy, ale kiedy auto z jednym jedynie kierowcą w środku zajmuje tyle samo miejsce to wszystko jest w porządku.
Ciekaw jestem jaka będzie rozprawa i oczekuję od policji, że udzieli odpowiedzi na powyższe i im podobne dylematy.
kowalik.krzysztof napisał(a):[b]Swoją drogą, mnie np. szokuje korek, w którym stoją wielkie metalowe puszki a w nich 1 osoba, zaparkowane przez 8 godzin wielkie puste metalowe puszki, z których robi się (nie)użytek przez 1 godzinę, a przez te 8 zajmują tak cenne miejsce w zatłoczonych ciasnych centrach miast,
maYkel napisał(a):celów jest tyle ilu uczestnikówchJasne, też tak uważam
maYkel napisał(a):radzę na ulicach.Ja także sobie radzę, ale w sumie jakby były ścieżki z prawdziwego zdarzenia to na pewno by się przydały
maYkel napisał(a):pojawiam się na masie spotkać znajomychNo z wszystkich celów to tak naprawdę ten jest najważniejszy, także dla mnie