Ha! Właśnie wczoraj z okazji cudnego upału piłam sobie mleko z gwinta z kartonu i tak pomyślałam, że to przecież najlepsieszje picie na świecie - takie picie-posiłek. Dziś patrzę, a tu taki temat :-D
Ja mleko zaczęłam pić jeszcze w łonie matki, tzn. mama nigdy za mlekiem wcześniej nie przepadała, aż była ze mną w ciąży i wtedy nagle zaczęła wypijać litr dziennie... Więc nic dziwnego, że teraz bez mleka (2%) nie wyobrażam sobie dnia. W zimie lubię pić gorące z kożuchem lub w postaci przeróżnych zup mlecznych na ciepło (np. owsianka), a w lecie zimne z lodówki do śniadania (kanapek, płatków) albo też do pierogów ruskich :mrgreen: albo naleśników. Dodatkowo pochłaniam wszelkie przetwory mleczne: maślankę, kefir, zsiadłe mleko, jogurty (ale bardziej naturalne niż owocowe), biały ser. I też nie miałam nic złamane nigdy. Raz miałam mały wypadek ze stojakiem rowerowym - kość w nodze mi się wgięła trochę
hock:, ale nie pękła :mrgreen:
A co do kawy - pół na pół z zimnym mlekiem, więc taka chłodna lura wychodzi ;-)