A teraz bardziej przekornie :-)
Relacja z przebiegu konkursu:
(...) Czasami na asfalcie możemy napotkać szklane odłamki (...)
(...) Zjazd w „porze deszczowej” zmienia się w rwący potok błota, nie do przejścia (...)
(...) kostka brukowa jakaś trochę luźna, ale jest to ciekawe przeżycie, bo odgłosy są takie jakby turkotał pociąg (...)
(...) trzeba przejechać przez tunel grozy, którego czeluść otwiera się nagle przed zbliżającym się rowerzystą (...)
(...) Bardzo szorki chodnik nie był remontowany od wielu lat, okolica zamku sprawia wrażenie, jakby wojna dopiero co się skończyła (...)
(...) stojaki rowerowe są po pierwsze niewygodne, a po drugie ustawione w takim miejscu, że utrudniają ruch pieszym i ekipom przywożącym ładunki do Urzędu (...)
(...) Przejście z ulicy Głębokiej do ulicy Sowińskiego jest nieprzystosowane, czekam tam bardzo długo aż zapali się zielone - można się spóźnić przez nie do pracy (...)
(...) z utrudnieniami, ponieważ jest wąsko i w dodatku chodnik i jezdnia zatarasowana jest parkującymi samochodami (...)
(...) Na całej długości trasy występują różne utrudnienia - brak możliwości przejazdu, ewentualnie niebezpieczny slalom między ludźmi, dziury i garby w nawierzchni - ogólnie brak w mieście tras rowerowych (...)
(...) parkujące na chodniku samochody zmuszają do chodzenia po jezdni i lawirowania pomiędzy jadącymi samochodami (...)
(...) na chodniku pieszy nie jest bezpieczny - może być rozjechany przez samochód. Część chodnika zastawiona przez parkujące (to norma) samochody, natomiast środkiem chodnika jechał samochód osobowy (...)
Są to wypowiedzi uczestników, może czasami wyrwane z kontekstu ale nie zmieniające wymienianych problemów.
Może jedna mała uwaga... większość uczestników korzystających z roweru łamie przepisy ruchu drogowego jeżdżąc chodnikiem.
I nie ukrywają, że ze względu na bezpieczeństwo.
Chociaż jak się okazuje nawet pieszy nie może czuć się bezpiecznie na chodniku.
Czytając relacje uczestników można raczej się zniechęcić do podróżowania rowerem po Lublinie.
Nie trzeba być urzędnikiem i nie trzeba organizować konkursu aby przekonać się, że nasze miasto nie jest przyjazne rowerzystom.
Co zatem zmieni ten konkurs?
Czytając codzienne relacje uczestników może... jeszcze bardziej zniechęcić.
I to jest smutne.
Ten konkurs już jest. Jednym się podoba innym nie. Podyskutowaliśmy i wymieniliśmy nasze zdania i uwagi.
Ale jak zachęcić innych w sytuacji, w której jeszcze bardziej straszymy fatalnymi i niebezpiecznymi warunkami dla rowerzystów?
Może forma i idea konkursu powinna być inna?
Nagłośnić a dzięki temu przyspieszyć inwestycje umożliwiające bezpieczne podróżowanie rowerem po naszym mieście (drogi rowerowe, wydzielone pasy itd.)
A wtedy być może okaże się, że wcale nie musimy zachęcać do jeżdżenia do pracy (i nie tylko) rowerem.
Darek - Easy Rider
DOBRZE, ŻE JESTEŚCIE