MG napisał(a):I taka moja uwaga, pisałeś o hamowaniu i przyspieszaniu .... zgadzam się z Tobą, ale weź pod uwagę ile energii trzeba by ruszyć 1,5t samochód lub 6 t ciężarówkę i ile trzeba jej stracić przy hamowaniu. To dlatego szlag mnie trafia ja prawie z piskiem muszę stawać bo pieszy nagle wtargnął na jezdnie. też czasem jestem pieszym i nie zaszkodzi mi troszkę zwolnić czy się zatrzymać. Mnie jest łatwiej niż samochodowi. Coś mnie na fizyce kiedyś uczyli o masie, pędzie czy coś takiego ...
a kogo to obchodzi, czy Twój pojazd waży tonę, półtorej, czy 40? jak jesteś w MIEŚCIE, to powinieneś wiedzieć, że poruszają się po nim LUDZIE, którzy tutaj mieszkają. miasto jest DLA LUDZI, a nie dla samochodów osobowych, czy tym bardziej ciężarowych. jak stać Cię na samochód, jego serwisowanie, opłacanie, mycie i tankowanie, to stać Cię i na to, by czasem zahamować i ruszyć po chwili.
oczywiście rozumiem, że WTARGNIĘCIE pieszego na jezdnię to sytuacja oczywiście nieprawidłowa, bo jest wymuszeniem przez tegoż pieszego pierwszeństwa, a być może nawet spowodowaniem zagrożenia w ruchu drogowym. ale tak bardziej ogólnie, jeśli chodzi o relacje "kierowcy" piesi w polskich miastach, to uważam, że są BEZNADZIEJNE, z winy tych pierwszych. panuje u nas NIEWYJAŚNIONA racjonalnymi argumentami DYKTATURA smrodzących samochodów w miastach, miasteczkach i wioskach. ZERO ŻYCZLIWOŚCI i zero TOLERANCJI ze strony tych, co wożą swoje cztery litery w swoich samochodach, a często tylko "samochodach". kierowcy są NIEUPRZEJMI i przekonani o swojej WYŻSZOŚCI na SŁABSZYMI uczestnikami ruchu. co więcej, również służby porządkowe są wychowane w tym samym idiotycznym duchu i do pieszych przywalają się O BYLE CO, niejednokrotnie w tym samym czasie pobłażając samochodziarzom.
jeździsz dużo samochodem, to pojedź do naszych zachodnich sąsiadów i zobacz:
- jak stosują się do ograniczeń prędkości (co ciekawe, robią to również Polacy mieszkający, czy nawet tylko przebywający w Niemczech) i jak nie pojadą po mieście więcej jak 50, a jak jest ograniczenie do 30, to NIE MA MOWY, by ktoś 40 jechał (chyba, że naćpany wariat, którego wybryki już po sekundzie dziesięć osób zgłosi na Policję)
- jak uprzejmi są dla pieszych i rowerzystów i jak PRZYZWYCZAJENI są do tego, że inni też są.
pojedź ewentualnie dalej, choćby do Francji, Belgii, czy Wielkiej Brytanii. Wszędzie tam zobaczysz MASĘ WZAJEMNEJ UPRZEJMOŚCI. Zobaczysz też, że ludzie rozumieją, że pieszy jest tym SŁABSZYM, wolniejszym i praktycznie w ogóle nie chronionym. Oczywiście spotkasz i chamskie lub bezmyślne zachowania, bo np. w takiej UK, czy Francji to już pół świata mieszka i to wcale nie Polacy są najbardziej chamscy i niewychowani w tych krajach (a szczególnie w UK, gdzie jest ich wciąż sporo).
W Polsce, kiedy jadę (a właściwie prawie stoję) w korku i dojeżdżam do przejścia dla pieszych, przy którym (widzę z daleka) ktoś stoi od dłuższej chwili, a nie ma tam sygnalizacji świetlnej, to boję się zatrzymać, żeby ci, co jadą z tyłu, na moim zderzaku, nie zrobili z niego sobie garażu, zupełnie zaskoczeni tym, że nagle chcę pieszego puścić. A jak się już zatrzymam, to czasem zdarza się, że ktoś z tyłu trąbi lub coś wymachuje i wygaduje za kierownicą, wielce zniecierpliwiony (bo przecież trzeba jechać zderzak w zderzak).
Co do tego, komu jest łatwiej, to powiem tak:
- kierowca samochodu siedzi sobie w wybranej przez siebie temperaturze (jak ma AC), słucha ulubionej muzyki, często pali papieroska, je, rozmawia przez komórkę, ogląda TV (taksówkarze i kierowcy TIRów), gawędzi z pasażerem i ładnie pachnie. Pieszy w zimie marznie, w deszczu i śniegu moknie, w lecie poci się i grzeje. Tak więc każda minuta czekania to dla niego większe wychłodzenie, przegrzanie, zmoknięcie.
- kierowca samochodu, nawet ciężarowego, wiezie swój ładunek (nawet jeśli to 40 ton) i w ogóle tego nie odczuwa. ciągną go konie mechaniczne jego silnika. pieszy, niosąc torbę z komputerem, plecak z książkami, zakupy z Biedronki, czy cokolwiek innego, używa do tego swoich mięśni. Często jakaś pani niesie zakupy dla całej rodziny i "urywa sobie przy tym ręce". Im dłużej to trzyma, tym jest jej ciężej.
i tak dalej...
Oczywiście wiadomo, że na takiej Al. Solidarności w Lublinie nikt nie oczekuje, że jak pieszy wejdzie na przejście, to kawalkada TIRÓW będzie hamowała. Zresztą taki pieszy musiałby być głupi i przesadnie odważny, by tak robić. Nikt rozsądny nie wejdzie też na jezdnię przed JEDYNYM jadącym nią samochodem. Każdy (chyba) poczeka te 20 sekund i w spokoju przejdzie przez pustą ulicę.
To samo, co dotyczy pieszych, dotyczy rowerzystów. Rower jest napędzany siłą mięśni, rowerzysta narażony jest na działanie warunków atmosferycznych i TO JEMU trudniej jest przywrócić swojemu pojazdowi prędkość utraconą przy hamowaniu.
Wiem, że teraz offtopujemy, ale robimy to niemal od początku tego wątku. W przedmiotowym przypadku kluczowe było, jak napisał już Jurek, oznakowanie holu. Ale w kwestii wjeżdżania na przejazdy dla rowerów i przejścia dla pieszych i zatrzymywania się na nich podczas czekania na wyjazd z podporządkowanej, czy podczas podjeżdżania w korku, masa "kierowców" ma w poważaniu pozostałych uczestników ruchu i wchrzania się w te miejsca bez najmniejszych skrupułów.
Przykładami IDEALNYMI są np.: Przejście dla pieszych na ul. Poniatowskiego, tuż za skrzyżowaniem z Popiełuszki. Zawsze, kiedy tamtędy przechodzę, jak jest korek, stoi tam jakiś samochód, bo pan kierownik wjechał na skrzyżowanie na osiemnastej fazie pomarańczowego i teraz się dziwi, że się nie zmieści już przed przejściem. zresztą niejednokrotnie jest tam też zastawiane skrzyżowanie, bo za przejściem stoją jeszcze 2 - 3 auta. czasem więc pewnie ci, co stoją na pasach, zwyczajnie podjechali po to, by ci za nimi nie blokowali skrzyżowania. tylko na zablokowane skrzyżowanie już wszyscy trąbią (widziałem niedawno taką sytuację na skrz. Poniatowskiego/Racławickie/Sowińskiego. oczywiście trąbienie słuszne), a pieszy... przeciśnie się grzecznie między samochodami i pójdzie dalej, bo nawet zatrąbić nie ma jak. a jak pokażesz takiemu stojącemu na przejściu, że tu są pasy, to często gotów Cię bić, albo pokazuje Ci w odpowiedzi środkowy palec. Drugi przykład to przejazd rowerowy w Smorawińskiego, przy wyjeździe z Decathlonu. Raz widziałem tam sytuację tuż po potrąceniu rowerzysty przez wyjeżdżającego od Olimpu buca, a np. dzisiaj innego buca, który stał sobie spokojnie na przejeździe rowerowym i przejściu dla pieszych, bo musiał podjechać tuż do samochodu go poprzedzającego. inna sprawa, że ten przed nim z niewiadomych przyczyn nie skorzystał z pasa rozbiegowego w Smorawińskiego, ale czaił się czekając chyba, aż wszyscy przejadą.
Na koniec tylko dodam, żebyś nie brał tego wszystkiego, co napisałem, do siebie, MG. Mówię bardziej ogólnie, naświetlam problem BRAKU WYCHOWANIA, BRAKU MYŚLENIA, BRAKU EMPATII i PERMANENTNEGO OLEWANIA DRUGIEGO CZŁOWIEKA przez Polaków (bo nie tylko "kierowców". No i pewnie dlatego, że znakomita większość uważa siebie za najważniejszych, to NIGDY nie będziemy mieli dobrze.
A. Dodam jeszcze, że ja oczywiście też zwalniam, zatrzymuję się, puszczam itd. Niezależnie od tego, czy poruszam się autem, rowerem, czy pieszo. Wszędzie stosuję zdrowy rozsądek, uprzejmość i ograniczone zaufanie.
pzdr.