Oczywiście myślałem o rowerzystach na ścieżkach jako adresatach ulotek, bo też nie widzę specjalnego sensu wciskania tego każdemu, kto się nawinie. Także jakoś entuzjastycznie nie jestem nastawiony do ulotek, ale z drugiej strony jakiś czas temu (przed wakacjami) zmolestwał mnie ulotką dotyczącą jakiejś imprezy rowerowej facet z Welocypeda. Ja nie skorzystałem, ale przekazałem dalej... Czyli jakiś efekt rzeczona ulotka odniosła - a właściwie był to czarno-biały wydruk z komputera.
Można by zresztą - celem minimalizowania kosztów - właśnie nie produkować jakichś kolorowych, błyszczących ulotek, tylko samemu je drukować. Na przykład dwie na jednej stronie A4, żeby to też nie była płachta papieru, z którą nie wiadomo, co zrobić - i na ścieżkę, rozdawać.
Marta napisał(a):Myślę, że dobrym pomysłem byłoby zostawianie ulotek / wizytówek / plakatów w sklepach i serwisach rowerowych, oczywiście za pozwoleniem właściciela. Co wy na to?
Pomysł jest na pewno dobry, ale na przykład ja do rowerowego wpadam, pokazuję, co chcę i wypadam, niespecjalnie zwracając uwagę na to, co leży na ladzie, czy parapacie. Chyba żeby panowie sprzedawcy podsuwali pod nos taką ulotkę, każdemu klientowi albo dołączli je do sprzedanego właśnie artykułu. Można by też poprosić taki sklep, czy serwis, żeby powiesił sobie w widocznym miejscu jakiś plakat promujący RL. Tyle że wydaje mi się, że taki plakacik musiałby być wyższej jakości, żeby ktoś w ogóle chciał ozdabiać nim swój przybytek.
PrażonyRabarbar, w ubiegłe wakacje widywałem w śródmieściu takie przyczepki z reklamami, ciągnięte przez rowerzystów. Fakt, zwracają uwagę i tego nie można im odmówić :-) . Tyle że wygląda to - że tak powiem - tragikomicznie. Do tego pewnie to dość kosztowna impreza.
I jeszcze jeden pomysł.
Nad zalewem widziałem namalowany na ścieżce adres strony internetowej MOSiR. A może coś takiego, także na ścieżkach? W końcu większość rowerzystów raczej zwraca uwagę na to, po czym jedzie :-) .