Odpiszę tutaj, a myślę, że admini i tak to przeniosą do odpowiedniego działu.
Staropolskie porzekadło mówi, że w spd-ach przyglebić musi każdy ;-)
Nikt nie idzie na rower, żeby celowo sobie zrobić krzywdę. I to niezależnie od tego, czy jeździ w sandałach, adidasach, na bosaka, w japonkach czy spd-ach. Sama długo myślałam, że spd nie są mi do szczęścia potrzebne, ale wtedy jeździłam tylko nad Zalew i z powrotem. Jak znalazłam forum i zaczęły się dystanse po 70- 80 km to przemogłam się i zainwestowałam w buty i nie żałuję. Różnica przeogromna na podjazdach, a zmęczenie po jeździe o wiele mniejsze.
Co do nawyków- od każdego z nich da się uwolnić. Czasem szybciej, czasem wolniej. Ja jeździłam w zwykłych butach od dziecka, po założeniu spd-ów po raz pierwszy nie udało mi się oszukać grawitacji 4 razy, wróciłam poobijana, ale potem już nie miałam problemów z wypięciem się z bloków. I chociaż jeździłam w nich przed wypadkiem niespełna miesiąc, to najpierw owszem- myślałam- widzę skrzyżowanie - trzeba się wypiąć - dopiero teraz mogę się zatrzymać. Potem już było automatycznie, bez skomplikowanego procesu myślowego ;-) Po wypadku, kiedy wróciłam do platform, czegoś jednak mi brakuje i mam nadzieję niedługo ponownie przesiąść się w spd.
Na pedałach platformowych też można sobie narobić krzywdy. Najlepszy przykład- moja rodzicielka, której stopa zsunęła się po jakimś błocie z platformy, na nierównościach, gruchnęła piszczelą o pedał, efekt: zapalenie okostnej, zakażenie (bo błotko na pedale było), chirurgiczne usuwanie krwiaka i coś jeszcze. Aha, i uraz do jazdy na rowerze do dnia dzisiejszego.
Edit.
Najważniejsze. Każdy powinien jeździć na rowerze tak, jak mu najwygodniej. Nikt tu nikogo nie zmusza do przesiadania się na spd, podobnie jak do powrotu na pedały platformowe. Jazda ma sprawiać radość, nawet jeśli ktoś lubi na bosaka jeździć ;-) (żaden tam sarkazm, zdarzało mi się tak jeździć na starej damce u dziadków na wsi ;-) )
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata