A ja powiem :
D Z I Ę K U J Ę
- za to ,że po odjeździe z Taurusa łzy mi poleciały
- za to ,że wszyscy uczestnicy pytani o "Nasz"PK- z uznaniem się wypowiadali
- za ogromny wysiłek na PK- by dojechać , nie spać, czuwać i być uprzejmym itd
-za to, że mogłem komuś (sorry JuraS pomyliłem Cię z Mariucho), uszala wypłacić
-za ciepłe przyjęcie Janka i Jurka
-jak sobie coś przypomnę , to i tak nie napiszę...
DZIĘKUJĘ
Przed startem w Świnoujściu, widząc mego wielbłąda, ze śmiechu się pokładali, jedynie Marek dodawał mi otuchy. Plan mieliśmy jechać swoim tempem. Pierwsze PK coś za szybko zamykali ,dlatego patrząc z perspektywy na ich czas włożony na pierwszych PK i na Nasz w Taurusie- Rowerowy Lublin miał sporo, sporo roboty - szacun,że daliście radę.
Szanse wielbłąda do szoszonów były małe , ale to też rower, trzeba było kręcić .
Prochów na bóle nie brałem , choć pagórki koło Drawska mocno mnie zaniepokoiły, zwolniłem, dolegliwość przeszła. Nieoceniony był sen za Iłżą (około 4 godzin), ale 3 kapcie na odcinku 100 km jeszcze bardziej mnie wybudziły. Nawet kupiłem oponę , którą bez potrzeby targałem do końca.
Jechałem w kategorii solo, w której najciężej było w nocy(-wilki, niedźwiedzie , nietoperze), tylko jeśli dogoniło się kogoś można było te parę słów zamienić.
... dobra bo zasnę... dojechałem, drzymnąłem się w caryńskiej na ławce, za chwilę marek dojechał i jego żonka po nas do agro-Dwernik.
Integracja następnego dnia to takie zamieszanie, na którym nie koniecznie trzeba było być .
Wracałem już z namiotem, który mi przywiozła Beti (Markowa), zresztą żona kolegi podwoziła nas na bibę, dwoiła się i troiła, a to herbatkę , a to zakąskę... Dużo dla nas zrobiła. Opuszczałem Bieszczady w deszczu- zmokłem jak nigdy- może z Krisem więcej. Nocleg znalazłem przy cmentarzu na opuszczonej stacji. W nocy znów lało. Wyjechałem po 9 -tej ale średnią miałem zabójczą około 20. Kryzys we Frampolu, męczące pagórki i wahadełka na 835 ,i wreszcie ciepła wanna.
ps. wrodzona ciekawość dała mi okazję zajrzeć do urządzonka- może dlatego nie było mnie "widać"- choć córa Janika jeszcze raz mi go poprawiała (?)
I jeszcze dwa cytaty :
-"ale obciach dla nas ,by Lublin obstawiał Rzeszów" (rzeszowianin)
-"no fajne chopy, w porzudku było" (chop z Radlina)