Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: [12-13.06] 500km w 24h
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
Bikemap pokazał 501 km, w nocy zawracaliśmy też ok 500m jak gumę złapał Artur, więc to daje dodatkowy km, w sumie 502. Tak czy inaczej 500 przekroczone. Dobrze, że jednak zrobiliśmy tu rundkę po Lublinie Big Grin
Dzięki wszystkim za super wycieczkę :-D
Grześkowi za wysiłek włożony w organizację maratonu i ciągłe zagrzewanie nas do walki.
Ekipie z wozu technicznego - nasz wynik zawdzięczany również Wam.
Wszystkim maratończykom za pomoc i nieustającą wiarę w sukces.
Kibicom trzymającym kciuki za powodzenie naszej wyprawy.

Największy szacunek dla Wieśka za Jego determinację i wolę dojechania do końca. Nie wiem czy będąc na Jego miejscu dałbym radę.
Andrzej udowodnił, że na ciężkim rowerze z bagażnikiem :!: można przejechać maraton i nawet po takim poślizgu na jednym z zakrętów pozostać ciągle na dwóch kołach.

Łukasz wracaj szybko do zdrowia i do jazd na rowerze.

Panowie fajnie było przejechać z Wami te 500 km!
Uffff.Nie ma to jak sen od 14.00 w niedziele do 7.00 w poniedziałęk Big Grin.Napiszę coś na temat maratonu.Na pewno ja i pozostali zawodnicy dowiedzieliśmy się czegoś o sobie,na pewno tego że jesteśmy twardzi Big Grin.Impreza była bardzo wyczrpująca, ale dzięki Wam Panowie, udało się ją zakończyć przed czasem.Bardzo dobre zgranie w ekipie, bardzo mocna ekipa z Chełma(Wojtek dawał bardzo długie i dobre zmiany, a Wiesiek to w lublinie już legendarny człowiek).Ekipa techniczna - same ochy i achy, nic nowego nie napiszę.BADEVIL - nie szkoda Ci było chłopie takiego ładnego roweru na tą tułaczkę ?? Hehehe.Andrzej nas wszystkich przechytrzył i miał błotniki które każdemu w nocy by się przydały.Mocny kolarz.Kup sobie chłopie szosówkę i zacznij przyjeżdżać na ustawki szosowe.Każdy z ekipy jest na tyle mocny by w przyszłym roku powtórzyć wyczyn na 600 km.Jeden organizacyjny minus mam.Nie wybiorę się już nigdy na podobną imprezę w okolice Włodawy.Tak skandalicznej nawierzchni to nigdy nie widziałem, a i zdrowiem swoim i roweru przypłaciłem.Dopiero jak adrenalina po upadku mnie puściła naprawdę odczułem że się mocno poobijałem,od Chełma do Krasnegostawu walczyłem już tylko ze sobą, by pomimo strasznie bolących kolan jechać dalej.Wtedy chciałem odpuścić,ale to było by najgorsze co bym zrobił.Dobrze że wtedy trzymałem się z tyłu, to chłopaki nie widzieli że miałem łzy z bólu w oczach.Na szczęście ekipa techniczna zakupiła na stacji jakiś przeciwbólowy specyfik i ponownie poczułem piękne uczucie bycia na czele peletonu.Karol kdk - kurczę, chłopie, ty z żelaza jesteś.Na twarzy zero zmęczenia.Uważajcie na niego, wszystkich zajeździ.Podsumowując : trasa-bajeczna gdyby nie odcinek nadbużański i ten most płytowy (pamiętacie go, porażka),ekipa-tak sympatycznych ludzi to dawno nie spotkałem,Wojtek i Wiesiek-klasa sama w sobie,KermitOZ-jak to on, podopinane na ostatni guzik,poorganizowane, pozałatwiane, wiadomo,pozytywnie.Nic nowego o nim nie napiszę.Pozdrawiam was wszystkich moje psiapsiuły.To właśnie dzięki wam udało nam się to skończyć.Na do widzenia zamieszczam link do zdjęcia człowieka który jest dla nas wszystkim jakimś pozytywnym przykładem(mam nadzieję że się za to nie obrazi) http://picasaweb.google.com/juszczakart ... 9579164962 .
EDIT: Kurczę, wydawało mi się że widziałem Krasnystaw Big Grin
kali napisał(a):Dopiero jak adrenalina po upadku mnie puściła naprawdę odczułem że się mocno poobijałem,od Chełma do Krasnegostawu walczyłem już tylko ze sobą
Adrenalina chyba ciągle Cię trzyma, bo przez Krasnystaw nie jechaliśmy Big Grin

BADEVIL

kali napisał(a):BADEVIL - nie szkoda Ci było chłopie takiego ładnego roweru na tą tułaczkę ?? Hehehe

Pewnie zabrzmi to dziwnie ale nie szkoda, jak to mawiają "u mnie rower nie stoi ale sam jeździ".
A tak poważnie to co powiesz na to: http://picasaweb.google.com/artur.badev ... aregoGaju#

W temacie: niezależnie od sprzętu i tak liczy się tutaj tylko sam człowiek i wsparcie reszty ekipy maratonowej.

Dlatego to, że miałem z wami wszystkimi okazję pojechać i w każdej ;-) chwili mogłem liczyć na wasze wsparcie jest dla mnie ważniejsze.

Dzięki wielkie jeszcze raz taka ekipa to marzenie.
paul67 napisał(a):Andrzej udowodnił, że na ciężkim rowerze z bagażnikiem można przejechać maraton i nawet po takim poślizgu na jednym z zakrętów pozostać ciągle na dwóch kołach.

Oj tak, pamiętam ten drift, jechałem kilka m za nim, ciekawe co pomyślał sobie kierowca traktora jadącego z naprzeciwka.

KermitOZ napisał(a):Bikemap pokazał 501 km, w nocy zawracaliśmy też ok 500m jak gumę złapał Artur, więc to daje dodatkowy km, w sumie 502. Tak czy inaczej 500 przekroczone. Dobrze, że jednak zrobiliśmy tu rundkę po Lublinie Big Grin
Mój licznik pokazał 500 jak byliśmy koło ronda przy zamku, a on jest dobrze skalibrowany. Zerowałem go na starcie.

Tak w ogóle to trasa różniła się od tego co jest na mapie? Bo niestety nie zapamiętałem wszystkich miejscowości przez które jechaliśmy Smile
Liczniki trzech szosówek: kdk, Wojtka i Kalego pokazały prawie identycznie (rozpiętość chyba 0,8 km na całym dystansie - od 506,1 do 506,9) i im ufam, bo w szosówce jest najmniejsze ryzyko błędu (nie ma wycierającego się bieżnika terenowego jak w góralu i łatwiej kontrolować ciśnienie w oponach, bo już najmniejszy jego ubytek jest odczuwalny).

Skorygowaną mapkę przejazdu wrzuciłem kilka postów wyżej Smile

pOZBig Grinrower
Grzesiek
Sorry za ten zakręt i hamowanie.Chodziłem na speedway-więc co nieco podpatrzyłem .Dobrze,że nikt wtedy nie ucierpiał.Błotniki i bagażnik nie zdjąłem bo nikogo nie znałem-jakbyście powiedzieli,stary odpuść sobie,miałem wówczas w planie sam pociągnąć z ekwipunkiem za...Wami.Ale ,że nikt nie pogardził i nie wyśmiał butów( mych ulubionych)a tylko było wzajemne wspieranie i pomoc jeszcze raz dziękuję.
Wszystkim uczestnikom gratuluje wytrwałości i wielkiego wyczynu jakim bylo przejechanie 500km/24h Smile

A teraz czekamy na jakieś zdjęciaSmile

pozdrawiam :-D
Wszystkim, którzy odważyli się jechać w takich warunkach - gratulacje z pokłonem.
Coraz nowych rzeczy się dowiaduję z tych ekstremalnych. Grupa musiała być jurna, że tyle się wydarzyło. W tamtym roku na szczęście było spokojnie, ale i dystans był krótszy.
Szacunek szczególny dla Wieśka. W tamtym roku jechał z nami najstarszy uczestnik Yorki, ale ty wiekiem go przebiłeś.
Tym, którzy wygrali sami ze sobą nie muszę specjalnie gratulować - sami znają ile są warci i to dla nich na pewno najważniejsze.
Pamiętajmy o tych, którzy nie ukończyli maratonu - ich on najwięcej kosztował.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20