Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: Zakupy w "Biedronce" a bieda i bezrobocie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Jurek S napisał(a):I tak jak pisałem wcześniej klientelą marketów nie jest biedota (przepraszam za to dosadne wyrażenie) Chodzą tam, a właściwie jeżdżą ludzie z niezłymi portfelami. Więc nie odmawialiby sobie szynki gdyby ją mieli kupić w sklepie osiedlowym.
Jest taka anegdota jak jedzie przez las koleś nowym merolem i widzi babeńkę z jagodami przy drodze. Zatrzymuje się i pyta:
- Babino, a po ile te jagody?
- Po 10zł za litr panocku.
Facet wysiada, bierze słoik, patrzy a tam rzeczyście, słoik litrowy, ale tylko w 3/4 pełny. I mówi:
- No babino, ale za tyle to 7,5zł a nie 10zł, bo tam litra jagód nie ma
- Oj, pan takim drogim samochodem jeździsz i się o te marne 2,5 będziesz kłócił?
- Pani kochana, jakbym zawsze te 2,5zł odpuszczał tu i tam to bym takim drogim samochodem nie jeździł.

Włączyłem się ni z tego ni z owego po przeczytaniu ostatniego posta, chociaż dyskusji nie śledzę już od 2-3 dni i już mnie nie ma, idę po bułki...
Jurek S napisał(a):I tak jak pisałem wcześniej klientelą marketów nie jest biedota (przepraszam za to dosadne wyrażenie)

Zakupy w sklepie OSIEDLOWYM :mrgreen:
No i komu tu wierzyć ? :mrgreen:
Marcin dodałby pewnie: i jak żyć :mrgreen:
A co jak ktoś oprócz Biedronki ma wszystkie sklepy w okolicy poobrażane? Do Bydgoszczy po bułki przecież nie będę jeździł... http://youtu.be/LxjxqgMG6GE?t=49s Wink
Jurek S napisał(a):Daj sobie na wstrzymanie ;-) z tym stokrotnie. Confusedhock: Od lat prowadzę gospodarstwo domowe :-D i nie tylko dla siebie więc wiem co, jak i kiedy drożało.
Ech, ale ty jesteś oporny na argumenty, które nie są ci na rękę. Big Grin Chciałem ci tylko pokazać, że cena ma wpływ na to ile zjesz, a w rezultacie ile producent sprzeda towaru. A najlepiej to pokazać wyolbrzymiając niektóre zjawiska - wtedy łatwiej dostrzec zależności.
Cytat:Nie zjedzą. Wyobraź sobie, że teraz żywość drożeje stokrotnie - miałbyś serce zjeść kanapkę z szynką? Jak często byś ją jadł? Może sam chleb by wystarczył? A do wyprodukowania chleba trzeba mniej siły roboczej niż do wyprodukowania chleba i szynki - mniej miejsc pracy.
Robert dołożyłeś kolejną zmienną i ustawiłeś ją o dwa rzędy wielkości wyżej niż poziom jaki powinna reprezentować. Jakie wyniki modelowania uzyskasz??? Czy naprawdę koniczne jest wypisywanie w każdym poście założeń modelowych, abyście tego nie negowali. Od początku tego wątku istniało założenie iż siła nabywcza pieniądza jest stała. Inaczej nie ma sensu porównywać. Można by wymyślić inny parametr jako stały, ale jakieś założenia brzegowe musisz przyjąć. Możemy jeszcze dorzucić do tego średnie opady godzinowe w Pcimiu Łuczanach w okresie od marca 2005 do stycznia 2013 oraz oczekiwaną siłę wiatru z kierunku NWN+7 stopni w Darłówku w tym samy okresie żeby uniknąć oskarżeń o nie adekwatność modelu. :lol:
SORY ale w ten sam sposób politycy usiłują nam wmówić że coś jest korzystne dla obywateli. Dorzucamy dodatkowy parametr ustawiamy na poziomie, który z rzeczywistością ma niewiele wspólnego i pokazujemy jak to nie będzie super (albo jak to jest szkodliwe w zależności od potrzeb). Nabierasz się na to?? Bo ja już nie!! Dodatkowo potrafię wziąć kartkę papieru i ołówek i policzyć jak to wygląda w rzeczywistości. Dostałeś pewien opis. Inteligentny człowiek potrafi określić jakie były jego poprawne założenia. Jeżeli nie jest do końca pewny to albo o nie pyta, albo ustala sam zakres zmienności parametru w rozsądnych granicach. Do tego jeżeli już mówimy o procesach to powinieneś wiedzieć iż procesy o skokowej zmianie stanu występują niezmiernie rzadko. I tyczy się to procesów dyskretnych w stanach i ciągłych w czasie lub dyskretnych w stanach i dyskretnych w czasie. Proces zmiany cen jest raczej procesem ciągłym w stanach i ciągłym w czasie (oczywiście w zależności od przyjętego modelu bo można tak posterować osia czasu aby proces stał się dyskretny w stanach).
Sory za kolejnego OFF topa.
Sorry, nic nie rozumiem z tego pseudotechnicznego bełkotu.
Przykład był prosty i miał jeden cel - pokazać zależność pomiędzy ceną a ilością kupowanej żywności. Jeśli ta zależność istnieje, to tezę o tym, że społeczeństwo zawsze je tyle samo, można włożyć między bajki. Ot, cała filozofia, nie trzeba w to wplatać bezcelowych monologów o modelowaniu.
czytam watek w miarę na bieżąco i w końcu postanowiłam się wypowiedzieć ;-)
Od razu zaznaczę, że pomijam tematy poboczne - kto i dlaczego kupuje w "biedronce", czy wolontariat jest dobry czy zły, jakie są ceny w sklepach osiedlowych a jakie w marketach, jaka jest jakość produktów, gdzie warto kupować, dlaczego upadają małe sklepiki itd.

Ideą tego tematu było zwrócenie uwagi na wywożenie naszego (krajowego) kapitału za granicę i na tym się skupię... nie mówię, że to jest dobre lub złe, bo do tego trzeba przeprowadzić wiele analiz ekonomicznych (a każda analiza ekonomiczna zawiera pewne założenia, pominięcia niektórych czynników itd) więc i tak byłby to "obraz orientacyjny"...

Chciałam zwrócić uwagę, że zabrakło (przynajmniej w moim odczuciu) poruszenia tematu zarabianych pieniędzy w innych krajach przez Polaków (nie mówię o emigrantach - chociaż oni też czasami wracają do Polski i tu wydaja "zagraniczne pieniądze"). Chodzi o przedsiębiorców współpracujących z zagranicznymi firmami. W samym moim otoczeniu funkcjonuje wiele firm, które przychody czerpią głównie ze współpracy z firmami zachodnimi. Z tych "przywiezionych" pieniędzy z innych państw płacone są wynagrodzenia dla Polaków, podatki, opłacane zobowiązania wobec krajowych dostawców/usługodawców (a więc pośrednio obcy kapitał trafia do obrotu w Polsce... m.in. do Budżetu Państwa, Polaków, sklepików osiedlowych, marketów itd). Niestety brakuje mi konkretnych danych nt. jaka jest skala rocznych przychodów z zagranicy w skali Polski. Może ktoś dysponuje takowymi?

A dla przykładu zauważmy ilu w Lublinie jest studentów zagranicznych (nie pracują tutaj). Ponoszą wydatki na mieszkanie, wyżywienie, komunikację miejską, różne usługi itd. Nie wydają na to "naszych Polskich pieniędzy", tylko "przywożą" je od siebie z kraju (od rodziców, z własnych odpowiedników Ministerstw itd.)

Podsumowując... Czy przypadkiem nie na przepływie pieniądza (towarów) opiera się rozwój gospodarczy? Kiedyś przepływ ten był bardziej ograniczony, ale wraz z rozwojem technologicznym i dostępnością wielu rozwiązań transportowych uległ rozszerzeniu.

Może bardziej należałoby się skupić na uświadomieniu Polaków, że pieniądze można zarobić również za granicą (nawet kiedy działalność wykonuje się w naszym kraju)? Bo odnoszę wrażenie (może mylne), że wielu z nas to zwyczajnie przerasta... ;-)
rob006 napisał(a):Sorry, nic nie rozumiem z tego pseudotechnicznego bełkotu.
Wybacz nie wiedziałem że mam do czynienia z humanistą.

rob006 napisał(a):Przykład był prosty i miał jeden cel - pokazać zależność pomiędzy ceną a ilością kupowanej żywności. Jeśli ta zależność istnieje, to tezę o tym, że społeczeństwo zawsze je tyle samo, można włożyć między bajko
Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem post wyżej.
Uproszczę ci to:
Zawsze musisz określić jakieś granice i w jakim zakresie porównujesz jedno do drugiego (bez względu na co to jest).
Jeżeli już rozszerzasz porównanie o jakiś czynnik to niech ten czynnik będzie miał wartości w granicach rozsądku.
A poza tym:
Jak już decydujesz się na jakieś porównanie to zawsze jest to jakiś uproszczony wycinek rzeczywistości. Inaczej będziesz musiał uwzględniać "bozon Higsa na końcu wszechświata i wszystko po drodze".

renania napisał(a):Niestety brakuje mi konkretnych danych nt. jaka jest skala rocznych przychodów z zagranicy w skali Polski. Może ktoś dysponuje takowymi?
Jeżeli chcesz widzieć w skali makro poszukaj danych o wielkości deficytu w handlu zagranicznym. Masz od razu stosunek tego ile zarabiamy na zagranicy do tego ile zagranica zarabia na nas. Nie sprawdzałem, ale ostatni chyba saldo mamy ujemne. Dodatnie było chyba w latach 2005 /2007, ale to jest do sprawdzenia (Może w roczniku statystycznym bądź na stronach MF gdzieś by cie znalazło).
bezpieka napisał(a):Wybacz nie wiedziałem że mam do czynienia z humanistą.
Bo nie masz. Pomijam już stereotypy jakie tu wplatasz. Po prostu nie zawsze dużo tekstu oznacza dużo treści, tak samo jak użycie mądrych słów nie sprawia że tekst staje się inteligentny.

I proszę cię, nie mów nic o granicach w porównaniach - to ty wieszczyłeś rychły upadek i bezrobocie ludzi pracujących w warsztatach rowerowych, z powodu jednego darmowego warsztatu, który w praktyce nie jest dla nich żadną konkurencją. Nie masz zielonego pojęcia o ekonomii i gospodarce, a zgrywasz ty wielkiego mędrca i lansujesz się na oświeconego męczennika, którego ciemny tłum nie rozumie, tak samo jak jego krucjaty w imię większego dobra, którym jest zatrudnienie 40 osób do tego samego, zamiast 25, czyli ostatecznie zmniejszanie wydajności pracy. Jakby każdy tak myślał, pewnie nie miałbyś czasu na pisanie postów na forum, bo wóz zboża czeka na wymłócenie, a cepem to nie taka prosta sprawa. Ale przynajmniej każdy będzie miał pracę, kij z tym że ostatecznie wyprodukuję o połowę mniej dóbr niż obecnie. Wink

A jak chcesz się pobawić w analityka, to "zamodeluj" sobie to:
JM przyjeżdża do Polski. Buduje 1000 Biedronek, zatrudnia w nich Polaków, kupuje produkty od Polaków i sprzedaje je Polakom. Zarabia na tym miliard złotych. Zabiera je do Portugalii? I co z nimi robi? Przypominam, że to są złotówki, więc nic za nie w Portugalii nie kupi. Na dobrą sprawę może je wydać tylko w Polsce. Nawet jeśli je wymieni na Euro, to ten miliard złotych ciągle gdzieś jest, i prędzej czy później wróci do Polski, bo tylko tam mają realną wartość. Więc gdzie jest ten odpływ kapitału?

Na wypadek gdyby nie zaskoczyło - pieniądze nie mają żadnej wartości, ważne jest to ile kraj wyprodukuje i co w tym kraju zostanie. Dlatego w gospodarce tak liczy się na zagraniczne inwestycje, bo wtedy cudzy kapitał rozkręca naszą gospodarkę, tworzy miejsca pracy i buduje nam infrastrukturę. Liczy się tylko stosunek eksportu do importu (i to tylko przy uwzględnieniu wartości produktów, nie gotówki), a paranoiczny strach przed wszystkim co zagraniczne nieuchronnie prowadzi do zacofania.
rob006 napisał(a):Na dobrą sprawę może je wydać tylko w Polsce. Nawet jeśli je wymieni na Euro, to ten miliard złotych ciągle gdzieś jest, i prędzej czy później wróci do Polski, bo tylko tam mają realną wartość.
Jesteś pewien że kiedykolwiek wróci, bo mnie się nie wydaje.

rob006 napisał(a):Na wypadek gdyby nie zaskoczyło - pieniądze nie mają żadnej wartości, ważne jest to ile kraj wyprodukuje i co w tym kraju zostanie. Dlatego w gospodarce tak liczy się na zagraniczne inwestycje, bo wtedy cudzy kapitał rozkręca naszą gospodarkę, tworzy miejsca pracy i buduje nam infrastrukturę. Liczy się tylko stosunek eksportu do importu (i to tylko przy uwzględnieniu wartości produktów, nie gotówki), a paranoiczny strach przed wszystkim co zagraniczne nieuchronnie prowadzi do zacofania.
Odróżnij Biedronkę od inwestycji zagranicznej. 90% budynków które zajmują "Biedronki" nie jest wybudowana i nie jest własnością JM. Biedronka, Lidl i inne to typowe firmy drenujące kapitał. Oczywiście działają zgodnie z prawem. Pan JM może podjąć decyzje że z dnia na dzień kończy działania w Polsce. wszystko co tu zarobił zostaje w jego kieszeni. Ma zwolnienie z podatku dochodowego w Polsce jak wszystkie zagraniczne sieci handlowe. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć.
Wrzucę Ci jeszcze temat do opracowania. Dlaczego Unia chciała obalić Orbana na Węgrzech?? Poczytaj to dowiesz się co zrobił aby poprawić dochody państwa i jak mu prawie grożono interwencja zbrojną, za jego działania. Wtedy zmienisz może nastawienie do wielkich sieci handlowych. Niestety rzetelne artykuły na ten temat są do wyszukania jedynie w języku angielski lub węgierskim i dodatkowo jakimś "zbiegiem okoliczności" trudno na nie trafić. Jakbyś szukał tematów pokrewnych to poczytaj o działaniach obywateli na Islandii. Trochę nie związane ale daje do myślenia.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21